Coaching na miarę – W jakiej fazie dorosłości jesteś?

Lidia D. Czarkowska

 

Artykuł ukazał się w uproszczonej wersji pt. Karuzela doświadczeń w 2 numerze z 2010 r kwartalnika „Focus Coaching”, wyd.  G+J

Kiedy rozważamy, czy coaching może być odpowiedzią na nasze potrzeby, czy może przynieść nam wartościowe sposoby realizowania naszych celów, czy warto w niego inwestować swój czas i pieniądze – dobrze jest chwilę zastanowić się czemu konkretnie w naszym przypadku coaching miałby służyć?

Wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego, jak noworodek rozwija się, staje dzieckiem, później nastolatkiem, aby po kilku kolejnych latach być już osobą dorosłą – cały ten proces trwa zaledwie dwie dekady i jego efektem jest tzw. „dorosły człowiek”, któremu prawo pozwala brać udział w głosowaniach i formalnie założyć rodzinę. Mogłoby wydawać się, że jego rozwój właśnie się zakończył, a to, co pozostaje mu w perspektywie przyszłości, to efektywnie lub efektownie przeżyć swoje życie. Czy jednak można przyjąć, że nasze wczesne doświadczenia, wpływ rodziców, wychowawców i rówieśników wszystko warunkuje i ostatecznie określa naszą przyszłość? A co dzieje się później – kiedy już jako dorośli samodzielnie kroczymy swoją ścieżką życia? Czy mamy szansę na jakieś zmiany, czy są jakieś fazy, etapy, jakiś określony cykl życia? A jeśli tak, to co sprawia, że przechodzimy do kolejnego stadium rozwoju?

Kiedy spojrzymy na człowieka, jako na istotę, która rodzi się z określonym potencjałem, a następnie dorasta, zmienia się i dojrzewa przez całe życie, mając ku temu gorsze lub lepsze warunki aby zaktualizować i spożytkować swój potencjał – wówczas godną zastanowienia kwestią nie będzie pytanie „Czy coaching jest odpowiednią metodą?”, tylko raczej – „W jakim zakresie coaching w danej fazie życia może być dla mnie najbardziej użyteczny?”. To zależy w jakie fazie dorosłości jesteśmy.

Stadium pierwsze: „wyrwanie korzeni” – wiek 14-22 lata

Przychodzi taki dzień, kiedy bardzo młody, 14-16 letni człowiek zdaje sobie sprawę z tego, że jego rodzice zaczynają głupieć… i stopniowo głupieją i głupieją, aż stają się tak durni, że kompletnie bez sensu jest z nimi o czymkolwiek ważnym rozmawiać… i musi minąć ładnych parę lat zanim jego rodzice znowu zaczną mądrzeć i proces będzie postępował aż około 20-21 roku życia na nowo będzie można dostrzec w nich mądrych i kochających ludzi. Naturalnie z rodzicami przez cały czas wszystko jest w porządku, to tylko młode pokolenie wchodzi w fazę podważania wszelkich istniejących autorytetów, wszystkich zastanych prawd i obowiązujących reguł. Człowiek w tej fazie usiłuje za wszelką cenę stać się niezależny i przede wszystkim samemu sobie udowodnić, że potrafi samodzielnie kierować swoim życiem oraz podejmować bardziej lub mniej radykalne próby samostanowienia o sobie. W tym okresie życia nie myśli się o pracy w sensie perspektywicznym jako o sposobie na zrobienie kariery i zdobycie określonej pozycji społecznej. Praca jest postrzegana tylko jako doraźne źródło dochodów pozwalających na zaspokajanie własnych potrzeb lub zachcianek. Może to być jakiekolwiek dorywcze zajęcie, niekoniecznie rozwijające czy dające wartościowe doświadczenie – ważne, aby dało się szybko kupić za zarobione samodzielnie pieniądze wszystko to, na co ma się ochotę, najczęściej ciuchy lub gadżety elektroniczne bez konieczności proszenia czy pytania o zgodę rodziców.

Podobnie krótkodystansowo i przez pryzmat doraźnych przyjemności poszukuje się w tej fazie życia chłopaka lub dziewczyny. Przy wybieraniu sobie sympatii kluczowymi kryteriami są: możliwość pokazania się z kimś w towarzystwie, ekscytujące spędzenie czasu we dwoje, wspólne rozrywki i przyjemności. Często takie znajomości są „na czas określony” – to znaczy dopóty, dopóki jest przyjemnie albo aż nie znajdzie się ktoś bardziej interesujący. To jeszcze nie jest czas, aby rozważać kandydatów w kategoriach poszukiwania partnera/partnerki na całe życie. Bywa, że w tym właśnie okresie rodzice siwieją…, ponieważ kochając swoje dzieci jednocześnie zdają sobie sprawę z tego, że ich pociechom brakuje jeszcze doświadczenia, aby właściwie oceniać konsekwencje dokonywanych wyborów, a oni, jako rodzice nie mają już mocy decydowania, ani nawet kontroli pomysłów swoich nastolatków. Nieco żartobliwie polecam rodzicom na ten czas regularną praktykę głębokiego, przeponowego oddychania, zanim coś skomentują i wielokrotnie powtarzaną mantrę: „to minie… i to też minie… i to też…”

Stadium drugie: „wstępna (prowizoryczna) dorosłość” – wiek 22-29 lat

To chwila, w której młody człowiek sam dobrze wie, że jest dorosły i już nie musi tego udowadniać ani sobie ani rodzicom, w związku z czym może swoją energię skierować na określanie własnych celów życiowych, których realizacja ma się teraz rozpocząć.  W życiu zawodowym często następuje wybór ścieżki zawodowej oraz ustalenie planu na osiągnięcie swojego miejsca w społeczeństwie. Zmiana sposobu myślenia jest dobrze widoczna na przykładzie podejmowania decyzji o zdobywanym wykształceniu. Tuż po maturze (w jeszcze poprzedniej fazie) kryterium wyboru kierunku studiów bywa przede wszystkim osobiste zainteresowania (np. „Archelogia”) lub łatwość zdania egzaminów wstępnych. Obecnie, na poziomie decyzji co robić po studiach licencjackich kryterium wyboru kolejnego szczebla edukacji będą raczej stanowić odpowiedzi na pytania: Co pozwoli mi zdobyć dobrze płatną pracę? Jaki zawód da mi szansę na „zrobienie kariery”? Czyli może jednak „Zarządzanie”? Jest to okres optymistycznego patrzenia w przyszłość i pozytywnych założeń odnośnie własnych możliwości osiągnięcia „sukcesu zawodowego”. Także w życiu prywatnym zmienia się optyka – większość osób poszukuje już kogoś „na stałe” i albo formalnie zawiera związki małżeńskie, albo żyjąc z kimś w związku niesformalizowanym podejmuje i tak wiążące decyzje np. o wzięciu wspólnego kredytu lub zakupie pierwszego wspólnego mieszkania. A rodzice już bez wysiłkowo oddychają z ulgą i mają w głowie myśl: „Uff, wyrósł na ludzi…”

Stadium trzecie: „okres transformacji” – wiek 29-32 lata

W tej fazie następuje pierwsza znacząca weryfikacja naszych uprzednich wyobrażeń o dorosłym życiu z rzeczywistością. Wiele osób zakłada podczas studiów, że w trzy lata po ukończeniu uczelni uzyska wysoki poziom dochodów a po 5 latach – awans na wymarzone stanowisko. Realne doświadczenia, odniesione sukcesy, ale też niezrealizowane marzenia sprawiają, że czas koło trzydziestych urodzin, to okres poszukiwania własnego miejsca oraz rozliczania dotychczasowych osiągnięć, przegrupowywania przyszłych celów i wprowadzania korekt w uprzednie plany. Wiele osób w tym okresie wykorzystuje swoją mobilność, którą nie zawsze będą mieli oraz swobodę wynikającą z braku rodzinnych zobowiązań i szuka „idealnej pracy”. W języku HR-owców nazywa się ich „skoczkami”, którzy co rok, co dwa lata zmieniają firmy, wyjeżdżają za granicę, testują kolejnych pracodawców, ciągle poszukując dla siebie optymalnego miejsca, w którym będą mogli zatrzymać się na dłużej i zrealizować swój potencjał.

W tej fazie ciągle kariera jest priorytetem, współcześnie decyzję o posiadaniu dzieci przesuwa się na później, w przypadku kobiet na czas po trzydziestce, a w przypadku mężczyzna nawet po 32-35 roku życia. Powszechnie funkcjonuje założenie, najpierw trzeba zadbać o karierę, o odpowiednie dochody i stanowisko, aby mając zapewnioną dobrą pozycję zawodową móc spokojnie pomyśleć o rodzinie…

Stadium czwarte: „zakorzenienie się w życiu” – wiek 32-39 lat.

Kolejna faza życia rozpoczyna się wraz z pojawieniem się dzieci – to wydarzenie radykalnie zmienia hierarchię celów i w zdecydowany sposób modyfikuje priorytety. Człowiek przestaje być odpowiedzialny tylko za siebie i jako rodzic ponosi odpowiedzialność za utrzymanie i wykształcenie potomstwa, dlatego teraz liczą się: bezpieczna posada i stabilne dochody, zapewniające byt rodzinny na określonym poziomie. Następuje ograniczenie kontaktów towarzyskich i możliwości korzystania z rozrywek. Człowiek wkracza w okres niemal dziesięciu lat, podczas których cała aktywność zostaje skupiona na pracy i opiece nad małymi, wymagającymi wiele uwagi i zaangażowania dziećmi. Może przyjść kolejne zderzenie przekonań o tym jak wygląda życie rodzinne z codzienną rzeczywistością, następuje presja środowiska i porównania planów życiowych z osiągniętą pozycją nie tylko zawodową, ale też społeczną.

Symptomatyczne w naszym społeczeństwie jest to, że właśnie przez pryzmat obydwu czynników: „zrealizowanej kariery” i „szczęśliwej rodziny” ocenia się czy ktoś zasługuje na miano „Człowieka Sukcesu” czy też nie. Jeżeli ktoś wybrał karierę świadomie rezygnując z posiadania dzieci – to w naszej kulturze, mimo widocznych zmian i tak będzie uznany za „odszczepieńca” lub „egoistę”. Niektórzy młodzi ludzie wybierają model życia nazywany „DINK’s” (Double Incom No Kids – podwójne dochody, żadnych dzieci). Taka para jest skoncentrowana na zdobyciu odpowiedniej pozycji społecznej, najczęściej oboje partnerzy świetnie zarabiają i wspólnie spędzają czas wolny, a dzięki wysokim dochodom oraz posiadanej swobodzie mogą wedle własnych preferencji podróżować po świecie lub uprawiać jakieś hobby, programowo rezygnując z posiadania potomstwa. Jest to ich wybór, natomiast „życzliwi znajomi” oraz wszystkie „ciocie” podczas rodzinnych zjazdów i tak będą nieustannie dopytywać: „Kiedy wreszcie zdecydujecie się na dzieci?”. Bywa też odwrotnie – są osoby, nadał nieco częściej kobiety, chociaż zdarza się, że i mężczyźni, którzy w danym momencie swojego życia decydują się przerwać robienie kariery, a nawet rezygnują z awansu, aby spokojnie być obecnym przy dorastaniu własnych pociech, towarzyszyć w ich rozwoju. Społeczeństwo także im nada etykietkę osób „słabych” lub „niewystarczająco efektywnych”, które marnują swoje szanse na „sukces”.

Zdanie sobie sprawy z tego, że oczekiwania te są uwarunkowane kulturowo i funkcjonują w obszarze społecznych kategorii określających czym jest „Spełnione życie” oraz że wcale nie muszą one warunkować naszego indywidualnego poczucia sensu i samorealizacji umożliwia zrobienie kroku w kolejną fazę życia.

Stadium piąte: „przemiana lat czterdziestych” – wiek 39-45 lat.

To moment, w którym – zgodnie z tym co mawiał Carl Gustaw Jung – o naszym poczuciu własnej wartości stopniowo przestaje decydować to, jak oceniają nas inni ludzie a zaczyna to, co sami myślimy o sobie. Rozpoczyna się proces indywiduacji… Wejście w ten etap bywa burzliwe, często mawia się, że człowiek znajduje się „na zakręcie” a to, o ile postanowi zmienić kierunek swojego życia zależy od tego, w jaki sposób sam postrzega skutki podjętych w przeszłości decyzji oraz jak ocenia rezultaty dotychczasowych działań. Ludzie, o ile nie osiągnęli satysfakcjonującej ich pozycji zawodowej lub społecznej mogą czuć się przegranymi i wejść w fazę kryzysu. Nieustannie, rozbrzmiewa w ich głowach myśl: „Jeśli teraz czegoś nie zmienię, to nie zrobię tego już nigdy!”. Dlatego właśnie w tym okresie część osób niepogodzonych ze swoją sytuacją radykalnie zmienia, często w niezrozumiały dla najbliższego otoczenia sposób swoje życie np. porzuca pracę i wyjeżdża w samotną podróż, rozwodzi się, rzuca pracę, radykalnie przekwalifikowuje. Niemal przysłowiowym symbolem tej fazy jest czerwony, sportowy samochód. Dodatkowym punktem zapalnym mogą być trudne relacje z dziećmi, które właśnie wchodzą w fazę wyrywania korzeni podważając wszystko, co rodzice starali się im wpoić.

Ci zaś, którzy są w miarę zadowoleni ze swojego życia zawodowego i rodzinnego także zaczynają zadawać sobie pytanie: „Po co to wszystko?” i intensywnie poszukują na nie odpowiedzi…

Etapowi temu mogą też towarzyszyć szczególne wyzwania ekonomiczne: przychody nie przyrastają już w tak szybkim tempie, jak we wcześniejszych etapach kariery kiedy awanse z szeregowych stanowisk na średni szczebel były łatwiejsze niż przebicie się na sam top, a przyzwyczajenie do rosnącego statusu,  wraz ze zwiększonymi wydatkami na edukację i usamodzielnianie się dorastających dzieci oraz wsparcie osobiste i materialne, aby zapewnić opiekę starzejącym się rodzicom mogą powodować dodatkowy stres i bezsenne noce.

Stadium szóste: „ponowna stabilizacja i rozkwit” – wiek 45-50 lat.

Kolejne stadium jest znacznie pogodniejsze, zadowolenie płynie stąd, że człowiek realizuje plany, które w połowie czwartej dekady swojego życia przeformułował już w inny sposób: bardziej realistycznie i w zgodzie z samym sobą. Jest to okres akceptacji tego, kim jesteśmy. Niestety często tracimy naszych rodziców i stając się „najstarszymi z rodu” znów zmieniamy hierarchię wartości, kolejny raz pytając o sens ludzkiego życia.  Trudnym elementem w tej fazie życia może być też fakt, że czasami dowiadujemy się od dawnych szkolnych kolegów, że zmarł ktoś z naszego rocznika. Następuje stopniowe przyjęcie do wiadomości, że jest się śmiertelnym, oraz że istnieją sprawy ważniejsze od posiadanych pieniędzy, czy uzyskanej pozycji społeznej. Dzieci są już ciut dojrzalsze i bardziej samodzielne wiec człowiek zyskuje czas na to, by znowu rozwijać swoje zainteresowania, często pojawia się pomysł na podjęcie kolejnych studiów podyplomowych, w zgodzie z modelem „Long Life Learning”, jednak tym razem już nie dla kariery, tylko dla czystej przyjemności.

Stadium siódme: „dojrzałość i spokojna mądrość” – wiek 51-60 lat.

Złote lata pięćdziesiąte – to w pięknym wariancie czas zbierania plonów swojej pracy – w smutnym: płacenie rachunków za popełnione błędy… Osiągnięta pozycja i doświadczenie życiowe mogą stawiać w roli mentora wobec młodszych kolegów, jest to czas dzielenia się wiedzą i najlepszycmi praktykakmi. Własne dzieci są już odchowane, usamodzielniają się i człowiek wchodzi w fazę, w której już nic nie musi, za to wiele może, chyba, że wraz z nową żoną przeżywa ponownie bezsenne noce i wyzwania związane z opieką nad nowo narodzonym maleństwem… Często działaniom w tej fazie życia przyświeca jakiś wyższy cel – misja pomocy innym. Wiele osób realizuje swoją chęć bycia dla innych lub wniesienia wkładu w przyszłość angażując się w jakąś działalność charytatywną albo twórczą. Warto dodać, że życie nie kończy się po sześćdziesiątce – wszak biologicznie zaprogramowani na 120 lat możemy radośnie czekać na to, co zacznie się wraz z przejściem na emeryturę i narodzinami wnucząt.

Naturalnie nasza metryka nie musi być w pełni zgodna z opisanymi tu fazami życia – podane ramy czasowe stanowią tylko przybliżenie (dotyczą większości, jednak nie wszystkich ludzi w naszym kręgu kulturowym), zawsze możemy spotkać człowieka, który mając lat 40 dopiero wyrywa korzenie, po raz pierwszy wyprowadzając się od mamy, albo w wieku 70 lat jeździ swoim czerwonym porsche ze stadem dwudziestolatek; czasem można też spotkać osobę młodą – nad wiek dojrzałą. O fazie, w której jesteśmy decyduje raczej nasza otwartość na doświadczenia i stopień rozwoju samoświadomości.

Przez pierwsze dwadzieścia lat życia – przeznaczane na naukę i socjalizację – coaching w czystej postaci raczej rzadko występuje. Wtedy szczególnie przydatne są szkoły, studia, szkolenia zawodowe i treningi kompetencyjne. Natomiast coachingowy styl może zdecydowanie przydać się jako sposób komunikacji z młodym człowiekiem, który znacznie chętniej odpowie na zadawane mu z pełną uwagą i zaangażowaniem otwarte pytania, aniżeli przyjmie – jak w klasycznym wychowywaniu –  jakiekolwiek „złote rady” czy „sprawdzone odpowiedzi”.

Kolejne dwadzieścia lat życia – przeznaczone na karierę i rodzinę – to czas, kiedy coaching wpisuje się w niemal każdy zakres ludzkiej aktywności (m.in. od coachingu kariery, poprzez life-work ballance aż po coaching relacji). Coaching na tym etapie życia jest metodą będącą katalizatorem zmian i mającą zastosowanie wszędzie tam, gdzie klient wyznacza sobie cele do realizacji, dlatego naturalne jest, że większość klientów coachingu operacyjnego, kompetencyjnego i psychologicznego to właśnie osoby pomiędzy 25 a 45 rokiem życia.

Następne dwadzieścia lat jest przeznaczone na osobisty rozwój i poszukiwanie mądrości – wówczas coach może być towarzyszem przydatnym w momentach zwrotnych, w ramach transformacji osobistych i radzenia sobie z nieuchronnością zmian. W tych dekadach niektórzy stopniowo z roli coachingowego klienta, przechodzą do roli naturalnego coacha/mentora dla innych.

A jeszcze kolejne dwadzieścia lat – to czas na doświadczanie harmonii i spokój oświeconego mędrca, który może przyglądać się z życzliwym uśmiechem jak inni ludzie rozwijają się na tej drodze, którą on sam już przeszedł, a która nazywa się życiem. Gdyby chcieli zatrzymać się i zapytać – pewnie obdarowałby ich głęboką mądrością z odwagą i z pokorą… jednak ponieważ nie chcą słuchać rad – wystarcza mu to, że wie.

Lidia D. Czarkowska

Polecana literatura dodatkowa:

  • Sheehy, Gail (1976) Passages: Predictable crises of adult life, Dutton, New York
  • Jung, Carl G. (1993) Archetypy i symbole, Czytelnik, Warszawa
  • Czarkowska, Lidia D. (2016) Sukces a spełnienie – motywatory przedsiębiorców XXI wieku. Przedsiębiorczość jako forma autokreacji siebie i otoczenia. [w:] Wobec wyzwań jutra; Morawski Witold (red.) ISBN: 978-83-264-9493-2; Wolters Kluwer, Warszawa. s. 470-499